Strona:Karol Mátyás - Z pod Sandomierza.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
4

Najbardziej ulubił sobie dziaduś z babką wieś Stale pod Dzikowem[1] — tam największą mieli znajomość. Tam najczęściej wysiadywali w chacie Wojciecha Kosiora, u którego co wieczór zgromadzało się kilkunastu sąsiadów i znajomych i gawędziło o różnych światowych rzeczach — o przeszłych i przyszłych. Oczywiście kurzono przy tej pogawędce fajki na krótkich cybuszkach, a od dymu aż ciemno było w izbie.
Jednego wieczora był znowu dziaduś z babką u Kosiora noclegiem, a izba była pełna sąsiadów bliższych i dalszych, którzy poobsiadali ławki dookoła izby i kurzyli fajeczki, gawędząc jak zwykle. Pamiętny to był wieczór!
Ani słowa z podania nie uronić!
Dziaduś siadł sobie, jak ksiądz na ambonie, w górze na piecu dymnym starodawnym, jaki dziś jeszcze jeden istnieje w Stalach, a babusia koło pieca. Dziaduś naprzód z fajeczki swojej popiół wydłubał, nałożył sobie świeżego tytoniu, babusia mu węgla z kominka podała — dziaduś zatkał fajeczkę przykrywką, rozdymał, że aż pod powałę kłębami dym się unosił. Poczem zaczął mówić:

— Moi dobrzy gospodárze! bardzo źle pokazujo nám obznaki na niebie, a já sie bardzo dobrze na niéch rozumie. Doc’káwa sie bardzo

  1. Wieś Stale 6 klm. od Tarnobrzega, który lud okoliczny do dziś dnia po dawnemu od przytykającej do miasteczka wsi Dzikowem nazywa.