Strona:Karol Mátyás - Z pod Sandomierza.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
19

różni wrogowie: Turcy, Tatarzy, Szwedzi — części tu goście.
Było to miasto obronne, ogrodzone do koła wysokimi murami, za którymi w razie napadu nieprzyjaciół kryli się panowie polscy ze swoimi rodzinami i dobytkiem i tam się bronili. Mieszkali tu czasem i królowie polscy, jak o tem świadczy zamek królewski, który Moskal zamienić kazał na więzienie. Pod Sandomierzem są ogromne, długie piwnice czyli korytarze, które idą w różnych kierunkach. Do tych piwnic w razie wielkiego niebezpieczeństwa chroniła się ludność lub wojsko uchodziło przed rzezią.
Jest takie podanie u ludzi:
Raz wpadli Szwedzi do Polski i zbliżali się ku Sandomierzowi. Szlachta okoliczna ze swem wojskiem i służbą uchodziła przed nimi i gromadziła się za obronnymi murami Sandomierza, szukając tu schronienia i przygotowując się do obrony przed nieprzyjacielem, który szybko posuwał się naprzód. Już Szwedzi tuż, tuż... Pozamykano wielkie bramy i oczekiwano szturmu. Pojawili się Szwedzi i poczęli strzelać z armat, to znów niektórzy wspinać się na mury, ale ludność broniła się zawzięcie i wszystkie odpierała szturmy. — Szwed się zmęczył, widział, że trudno będzie miasto przemocą zdobyć, więc wziął się na inny sposób, postanowił głodem zmusić je do poddania. Rozłożył się naokoło miasta obozem i czekał spokojnie, cierpliwie, aż go mieszkańcy sami o łaskę prosić będą.