Strona:Karol Mátyás - Nasze sioło.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

32

— Já jedne wydała,
koralim nie dała,
to ji ciebie wydám,
choć koráli nimám. (Z.)

13.   Dałaś mie, matusiu, dałaś mie w niewolą,
robić mi kazują, a mnie roncki bolą.
Weźze mie, matusiu, weźze mie z niewole!
bo on mie zaprzągá s kónisiem do role. (S.)

14.   Daliście mie, dali, za kogoście kcieli,
teráz mie płacecie, mili przyjaciele! (Zb.)

Nie jedna z przytoczonych śpiewek, przedstawiających myśli codzienne i codzienne zdarzenia, tchnie satyrą, która w ogóle w polskich pieśniach gminnych dominującym jest pierwiastkiem. Satyra to oryginalna — cechami jej są: prostota, często nawet rubaszność, śmiałość, dosadność, bezżółciowość.

1.   Od Krakowa jadę, na Zielony[1] grają,
wszystkie selmy dziwki, co kulcyki mają. (S.)

2.   Po odpustach chodzę, kościoły odwidzám,
wydać sie nimogę, choć mie chłopcy widzom. (S.)

3.   Chanusia s Kasieńkom pobóźnicki były,
posły do kościoła, do karcmy wstompiły. (S.)

4.   Marysiu ubogá!
trzymej sie chędogo!
a choc godu przymirás,
piknie sie ubirás. (Z.)

5.   Ładneś dziywcę, ładne, boś ładnego rodu,
za śtyry niedziele to umrzes od godu. (Zb.)

6.   Dziewcyno kochanie!
kto ci sie dostanie?
cy cysárz? cy pisarz?
cy jaki konwisárz? (S.)

7.   Dziewcyna konała, jesce sie pytała,
cy na tamtem świecie bedzie tańcowała.

8.   Chopácy filuty!
s kutasami buty;
skoro przydzie zima
obcasika nima. (Z.)

9.   Mám párę bucików od wielgiego święta,
zaledwo obuję, juz wyłazi pięta.
Mám ci já chusteckę s pręcianego worka,
jesce mi to bierze za wódkę synkárka. (Z.)


  1. Karczma.