Strona:Karol Mátyás - Dramat gminny polski.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cośmy sie na halu (hali) psy tsodzie bawili,
aleć ten kapitek nic to na młodego,
tylko pocęstuję niom tego starego.
Raccie sie tam pocęstówać abo se schowájcie,
a jak po drugi raz psydę, flaske mi oddejcie;
mám téz jesce kiełbasę i kasę,
kiełbasę to sami zjedźcie, a kasę to małemu
schowájcie, bo to Panu memu,
byście to kędy nie podzieli.
Nie wymáwiám, com miáł, tom dáł, a bądź na mnie łaskawy,
a psymij mnie do nieba! bo já prostak cały.

Kuba.

Já ubogi pastusek, ze wsystkich nájmizerniejsy,
opuściłek owiecki psy dolinie ksewistéj,
atoli zeby cie dziecino w téj sopie uciesyć.

(Śpiéwa.

Pásáł já se owiecki psy dolinie, psy dolinie,
ozleciały mi sie po ksewinie, po ksewinie;
tadi tąm! tadi tąm! tadi tąm!
Darówać ci jik tseba jako ubogiemu,
ale mnie téz biéda dojmuje samemu;
weźnies który gros za nie, dziécie ulubione!
ale wpsód lá zwycaju smyka nasmaruję,
a jak po drugi raz psydę, zywnoś ci daruję.

Matys.

Weź ino ty Kuba gęzle[1] i zagraj! niek Dameta skáce
póki sie hań ono dziécie nie rozpłace.

Dameta.

Ej! nie skocę walca, bolą mnie golenie.

Matys.

Ej cyt! cyt! prostaku! zgoi ci sie podciesienie (?);
a widzis mnie nájbardziéj starego,
a kto wié, jeśli nie wyskocę lá pana takiego.

Dameta.

Ej! z kiemze? cy sám bede skákáł?
dyć by já sie wpsód, niźli to dziécię, rozpłakáł,
choćbym wziął Matuchnę Paniątecka, boję sie jej;
dám jéj spokój, bo widzę, ze schozała.
Skocmyz Matysku społem, by nás nie złajała.

(Tańcują oba)[2].
  1. Skrzypki pastérskie zwane „ochtábką.”
  2. Tak w rękopisie.