Strona:Karol Irzykowski - Z pod ciemnej gwiazdy.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak się wyraził jego adwokat. Skazano mnie wtedy na trzy dni aresztu z zamianą na 50 koron.
— To bardzo tanio!
— Ja to samo powiedziałem, wysłuchawszy wyroku. Sędzia upomniał mnie, ale ciągle trzymał chusteczkę pod nosem, śmiejąc się.
W śmiechu z pod okna dosłuchali się przyjaciele tym razem jakby warczenia.
— Teraz ten facet jest trupem cywilnym! — dodał melancholijnie Jules.
— Ja z zasady — pouczał Jean — jeżeli biję w twarz, to już mocno, ażeby nie mieć potem dalszych konsekwencyj. Nie rozumiem takiego bicia, jakie urządził ten poseł, który chciał skarcić jakiegoś redaktora. Wziął sobie świadków, wpadł do redakcji, zaledwie dotknął redaktora w brodę czy w wąsy i zaraz uciekł z świadkami, aby co tchu zawiadomić inne redakcje o swoim bohaterskim czynie. Potem jeszcze chodził po ulicach jak triumfator. Takie głupie bicie nie jest w moim guście. Jak bić, to już z odpowiednim rozmachem, całą dłonią, albo jeszcze lepiej kantem, i nie pod ucho, ani pod nos, ani w kark, tylko akurat w mordę.
— To jest szkoła klasycznego pyskobicia — przytwierdzał z podziwem François.
— I zapewniam was moi drodzy, że w większości wypadków pyskobicie kończy się korzystnie dla tego, który zaczyna. Przedewszystkiem wzbudza respekt u przeciwnika. Co do tego, to opowiem wam jeszcze taki epizod — a było to również już dawno. W teatrze siedział przede mną jakiś jegomość z długiemi włosami, niby artysta, i ciągle coś szeptał do ucha swojemu towarzyszowi. Przeszkadzali mi, psykałem na nich, mówię: panowie, cicho! Podczas przerwy zbliża się do mnie ten artysta