Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znaczyć, że nie jest zdolen spostrzegać niekonsekwencyi lub niezupełności w przejętych szablonach, że pewna ilość grup myślowych wystarczyła jej całkiem do życia. Ale produkowanie w znaczeniu zwykłem — takie tam było. Bo oto np. Ola, wyćwiczona w salonowej szermierce dyalektycznej, miała dowcip — płytki, ale dlatego niebezpieczny, ponieważ dowcip jak wiadomo musi być nieścisłym i niesprawiedliwym, nie uwzględniać odcieni i przekręcać rzecz, a przytem wciskać się niedyskretnie w pewne tajniki, na których lubi osiadać pasożytem. Dowcip ma swój popęd do bytu, wskutek którego gmatwa brutalnie illuzye, poluje na niedomówienia, sekrety. Ponieważ zaś Strumieński miał właśnie duszę naszpikowaną tajnikami, przeto zmiarkowawszy ów talent żony, musiał się mieć na baczności i przypominał sobie wtedy humor Angeliki z pierwszych czasów zapoznania się z nią, humor, polegający na przekłuwaniu baniek mydlanych, wydmuchanych przez niego lub przez nią samą.
Wszystkie te dyssonanse, — których repertuar później jeszcze wzbogacę, — zbadałem przez szkło powiększające, bo na oko nie psuły one ogólnej harmonii w pożyciu Strumieńskich (podobnie str. 72, 76.) Rzeczywiste życie posiada pewien kwas niwelujący, zawarty w codziennych wypadkach, któryto kwas nietylko rozcieńcza i znosi znajdujące się w życiu poetyczne szczyty, ale także zmniejsza i łagodzi i przytępia antagonizmy, gotowe do tragicznego na siebie natarcia. W gruncie rzeczy jednak zazwyczaj między najbliższemi sobie osobami wrą ciche walki (nie mające jeszcze swego Homera, jak raz powiedziałem) a zasada: „homo homini lupus“ na terenie psychicznym święci największe tryumfy, bo tu niema ochrony państwowej, mowa zaś ludzka jest