Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gąszczem, w którym można z najniewinniejszą miną swego bliźniego obić i obłupić. W dalszym ciągu pokażę, jak różne braki w stosunku Strumieńskich wywoływały czasami rozjątrzenia i niesnaski. Tu jeszcze dodam, że im ludzie mniej wyćwiczeni psychologicznie, tem później poznają się na właściwem a nie przypadkowem ustosunkowaniu się swych charakterów, przypisując sobie wzajemnie zrazu dobre serce itp. platoniczne przymioty (co też bywa oznaką, że tam wewnątrz nie wszystko w porządku); podczas gdy ludzie wyćwiczeni wolą nawet zrobić ze sobą eksperyment i doprowadzić zjadliwe soki do próby czeraka.
Mimo opisanego powyżej procesu zobojętniania się przykrych składników życiowych, Strumieński wpadał nieraz z powodu Oli w stany, podsuwające mu przykre ostateczności, w tzw. czarne myśli. Ale na szczęście ze stanami takimi życie stowarzysza zwykle jakiś stan myśli odwrotny, który zaprzecza i niszczy rezultaty tamtego, a nakłania do wyszukiwania nowych, konkretnych i pocieszających widoków. W jakiej proporcyi oba te stany były teraz u Strumieńskiego, trudnoby oznaczyć, lecz naturalnie drugi wkrótce wziął górę. Było bowiem mnóstwo innych okoliczności, które ciągle przeważały szalę na stronę Oli: przedewszystkiem to, że ona żyła, była wciąż naokoło niego, że chociaż na razie było tak a tak, to przecież przed nimi było tysiące jutr, w których wszystko mogło się ułożyć dobrze i brylantowo. Przecież ona codzień mówiła mu, że go kocha, i raz pozwoliła mu zajrzeć do swego pamiętnika, pełnego pochlebnych dlań zapisków (innych Ola robićby nie umiała, bo nie znała takich wzorków), z czego się zrobił bardzo szczęśliwy dzień, bo jemu się zdawało, że po raz drugi pierwszy raz ją posiadł. Miłość dwojga ludzi, którzy się