Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogę sobie wytłómaczyć, jak mogłem coś podobnego napisać. I że to się przytrafiło właśnie komuś, co mówi po niemiecku, jak rodowity Niemiec! Ale to nic nie szkodzi, natychmiast przepiszę!
Pomimo tego dyurniści, zadowoleni takiem infermezzo, przestali pisać, śmiali się i kręcili głowami. Nawet spokojny pan Krupka przybiegł, nałożył na nos okulary, wziął inkryminowany papier i wpatrując się uparcie w nieszczęsne »den«, to zbliżał oczy do papieru, to oddalał i mówił do siebie:
— Hm! jest den... den... den...
A Fritz zrobił przy tej sposobności taką uwagę ogólnej natury:
— Zapamiętaj sobie Neumajer: koń, który dawniej w karecie chodził, na starość w pługu harować musi. A teraz... wio!
I kolacyonowali dalej, dyurniści zaczęli pisać, pióra skrzypiały, Kunz charkał i maszyna była w ruchu. Wtem wszedł znowu oficyał, prowadząc z sobą jakiegoś elegancko ubranego jegomościa.