Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zegarek o kwadrans naprzód. Tu panie u nas robota czekać nie może.
Wtem zobaczył na stoliku Wyki owe natychmiastowe kawałki, chwycił je jak złodziej i chciał uciec do swego pokoju. A gdy go Wyka powstrzymał i prosił o zwrot papierów, oficyał stał się nagle tak czerwonym, jak wyłogi, które miał na kołnierzu.
— Jakto, jeszcze nie skończone? Co pan sobie myśli? Panie Fritz, weź pan, przepisz pan te kawałki. A panu dam coś innego.
Skonfundowany Wyka wrócił do swego stołu.
Właściwie nie powinien być skonfudowany. On, dawny... ten tego... schował ręce do kieszeni, pióro w zęby panie dobrodzieju, i czekał na oficyała.
A przecież irytowało go tu niejedno.
Najprzód ten stolik. Dlaczego nie jest to stolik z baryerkami, taki, jaki ma tylu innych piszących tu dyurnistów? Dlaczego nie dano mu stolika z szufladą, zamykaną na osobny klucz, tak jak temu lub tamtemu?