Mógłby zawsze, wychodząc z biura, szufladkę zamykać i chować klucz do kieszeni. To musi być bardzo przyjemnie wychodząc z biura chować kluczyk do kieszeni. Ale oczywista, chciano go upokorzyć, lecz on ma ambicyę i nie da się.
Oficyał rzucił mu na stół kilka »kawałków«.
— Przepiszesz pan to!
— Hm... przepiszesz pan — mruczał pod nosem pan Wyka, ścigając oficyała wzrokiem, któremu nadał wyraz oburzenia i pogardy. Gniewało go połączenie rzeczownika »pan« z drugą osobą liczby pojedyńczej, zdaniem jego gburowate, a co więcej niegramatyczne i niezgodne z duchem grzecznego języka polskiego. Wreszcie zaczął pracować. Długo męczył się z krzesłem, zanim utworzyło prawidłowy kąt z krawędzią stołu. Potem zapisał sobie liczby nowych »kawałków« na osobnym arkuszu, mającym u góry napis: Pro domo. Był to bezpotrzebny wynalazek pana Wyki. Ale Napoleon na wyspie św. Heleny wynajdywał pasyanse, a pan Wyka
Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/75
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.