Przejdź do zawartości

Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dawał żebrakowi za to, że go tytułował »jaśnie panem« z taką samą uniżonością, jak każdego innego człowieka, ubranego w porządniejszy oberok.
W sieni wielkiego gmachu, w którem miał dyurnum, natrafił na zbiegowisko i nim się przecisnął, upłynęło sporo czasu, bo przecież musiał wymiarkować, na co się ten motłoch tak gapi, a był za dumny, aby pytać o to portyera, człowieka, który widocznie nie wiedział o tem, że złoto w lamówkach jego niebieskiego płaszcza nie jest prawdziwem. W środku zbiegowiska stał policyant i szamotał się z jakiemś pijanem indywiduum, które objąwszy rękami jeden z wielkich filarów marmurowych, stojących w sieni, udawało Samsona i byłoby może cały gmach zawaliło, gdyby czujny stróż bezpieczeństwa publicznego w sam czas temu nie przeszkodził. Podczas gdy mniemany anarchista naprzemian, to klął, to śpiewał hymn państwowy i całował policyanta, pan Wyka z miną opanowującego sytuacyę rozjemcy odwoływał się do obywatelskich