Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wysunął się milczkiem z towarzystwa. Znalazłszy się na dworze, mruknął pod nosem:
— No, spodziewam się teraz, że aureola mojej uczoności zgaśnie! — i poszedł.
Po jego odejściu czytano dalej krytykę i rozmawiano o niej zawzięcie. Dyrektor okazywał swoją bezinteresowność, ujmując się zrazu za Grimmerem, który zdaniem jego jest człowiekiem bardzo niedoświadczonym, ale »może się jeszcze wyrobić«. Chociaż Grimmer ma wiele wad, trzeba mu jednak przyznać to i owo. Przymioty, które dyrektor przyznawał Grimmerowi, były tej abstrakcyjnej, ogólnikowej natury, która każdego słuchacza obojętnym zostawia, naprzykład poczciwość, oczytanie; o wadach zaś umiał opowiedzieć w sposób realistyczny, łatwo przyjmujący się w pamięci słuchacza.
Była już 11-ta, gdy goście Linka odprowadzili gremialnie dyrektora do domu, życząc mu dobrej nocy. Dyrektor patrzył długo za oddalającymi się, a gdy ich stracił z oczu, zrobiło mu się jakoś dziwnie.