Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
OKNO.

W pewien wieczór wiosenny ulicą do Kilińskiego parku wiodącą szedł młody człowiek. Celem, a raczej pretekstem jego spaceru był park, w którym spodziewał się obmyślić lepiej kilka przejść muzycznych w swojej niedawno skomponowanej sonacie. Był to bowiem kawałek muzyka. Tą samą ulicą szło dużo pań i panien, w modnych estetycznych sukniach; prawie wszystkie wydawały mu się pięknemi, prawie w każdej gotów był się zakochać, gdyby nań która choć okiem mrugnęła. One to ciągnęły go za sobą jakby magnetycznie; a on dawał się porywać temu miłemu prądowi, i szedł za niemi, jakby za zapachem niewidzialnych fiołków.