Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem nad sobą w otwartem oknie mieszkania parterowego ujrzał dziewczynę — lecz miał czas tyle tylko na razie stwierdzić, że była ładną blondynką i że się nad czemś zamyśliła, gdyż oko jego — w chwili gdy koło niej przechodził — sięgnęło zaraz machinalnie poza nią i zobaczyło głąb dużego eleganckiego salonu. Minąwszy okno, dopiero na zakręcie ulicy uprzytomnił sobie, że tem, co go w postaci owej dziewczyny szczególnie uderzyło, był niezwykły sposób, w jaki oparła głowę na dłoniach, tak, że oczy jej nie patrzyły na ciżbę ludzi, lecz jakby w tak zwaną poetycznie »dal« bez śladu pospolitej ciekawości. Byłoż to jednak tylko przypadkiem? Aby to sprawdzić, musiałby wrócić... Zawstydził się jednak swojej ciekawości i szedł znowu naprzód, potem przecież powrócił, podszedł ku owemu oknu, lecz swojej nieznajomej już w niem nie zastał.
Wzruszywszy ramionami na znak obojętności, poszedł dalej swoją drogą, a przybywszy do parku, spacerował po odległych