Przejdź do zawartości

Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W oczach czuł ból nieznośny od wstrzymywanych łez, a nozdrza, górna warga, oraz okolica pępka drgały mu tak, że znowu zgrzytać zębami musiał.
Wtem naprzeciw siebie przy świetle świecy ujrzał lustro. Lustro to było duże, prostopadłe i dotykało podłogi. Widział w niem całą swoją postać siedzącą na łóżku, ujrzał swój wzrok obłąkany, rozczochrane włosy, rozerwaną na piersiach koszulę, wypieki na twarzy — i uczuł nad sobą głęboką litość.
Łóżko, na którem oboje się kładli, było tuż za ścianą. Tak blizko, że słyszał każde słowo, szept, ruch, szelest zrzucanych sukni i żarty. Każdy głośniejszy pocałunek ranił go w serce, w którem doznawał jakby uszczypnięcia rozpalonemi obcęgami. Syczał z bolu i znowu zaczął się bić pięściami po głowie i po piersiach, aby ten ból zlokalizować.
Już patrzenie w lustro nie dawało mu żadnego uspokojenia, owszem doprowadzało go do coraz większego szału. Wyskoczył na ziemię i wił się, kąsając zę-