Głosy odzywały się znowu.
Opadł na łóżko i zamknął oczy, pewny, że w ten sposób lepiej wszystko usłyszy. Zachowywał pozycyę nieruchomą, palce u rąk rozprzestrzenił, aby uniknąć mimowolnego zaciskania pięści, usta otworzył, aby zębami nie zgrzytać, i słuchał. A słuch jego zaostrzał się z każdą chwilą.
Tych dwoje tam zachowywało się bardzo dziwnie. Brali oni z sobą rodzaj ślubu. Mianowicie napisali sobie na kartkach takie dwie roty przysięgi, jakiej jedno od drugiego wymagało, a strona druga miała ten dokument przeczytać i podpisać. Pisanie zaś odbywało się w sposób dyabelski, gdyż jako atramentu używali własnej krwi. Wreszcie włożono oba dokumenty do jednej koperty, zaadresowano ją: »Wielmożny Pan Bóg w niebie« — a potem dał się słyszeć leciutki trzask otwieranych drzwiczek od pieca. Oboje podpalają list na dwóch rogach. Nastaje chwila ciszy. Zapewne patrzą w zadumie na płomień, jak wzrasta, bucha, gaśnie, zostawia popiół. Wtedy się całują.
Strona:Karol Irzykowski - Nowele.pdf/146
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.