Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zajęła się mną, zabrała nas obie z Medini do siebie i otoczyła wszelkiemi wygodami.
Zwierzyłam jej się z obaw i zauważyłam, że mistrz jest równie stary jak Sariputta, przeto zachodzi możliwość utraty tego naszego przewodnika i pierwowzoru niedoścignionego.
Poczciwa kobieta na słowa te wybuchła rzewnym płaczem i zawołała, łkając:
— Ach, nie wiesz tedy, że tu w Vesali, przed dwoma mniej więcej miesiącami przepowiedział mistrz swój skon, który ma nastąpić za trzy miesiące. Widziałyśmy go tedy po raz ostatni! I pomyśl tylko... Gdyby ten Ananda miał więcej rozsądku i przemówił w stosownej chwili, nigdyby się to nie stało, zaś pan nasz Buda żyłby do końca tego okresu istnienia świata.
Spytałam zdziwiona, w jaki sposób poczciwy Ananda mógł oddziałać na życie mistrza i czem zasłużył na tak straszny zarzut.
— Stało się tak — odparła. — Pewnego dnia znalazł się mistrz wraz z Anandą pod miastem, w świątyni Sitali. Powiedział Anandzie wówczas, że ten kto rozwinął w sobie wszystkie siły ducha w sposób doskonały może, jeśli chce, żyć przez jeden cały okres istnienia świata. A ten nierozsądny Ananda nie zrozumiał wskazówki i nie powiedział zaraz: — Prosimy cię, mistrzu, byś raczył dla zbawienia naszego i ludzkości całej żyć do końca tego okresu istnienia świata! — Niezawodnie duszę jego opętał Mara król demonów, bo prośbę swą wyraził dopiero po niewczasie!
— Jakże mógł to uczynić po niewczasie, — spytałam — skoro mistrz żyje jeszcze?
— Stało się tak! — odparła. — Przed laty pięćdziesięciu, kiedy mistrz utworzył już naukę swą i, mieszkając