Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 03.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

koło jednego niezajętego stołu. Gdy tylko ujrzały pana Bantama, wprowadzającego pana Pickwicka, spojrzały po sobie wzrokiem, który wyrażał. Iż tego im właśnie potrzeba do złożenia partii.
„Mój kochany Bantam“, rzekła lady Snuphanuph ujmującym głosem, „znajdź nam kogoś czwartego do wista; tyś taki kochany“.
W tej chwili pan Pickwick patrzył w inną stronę, tak, że milady mogła wymownym znakiem wskazać na niego.
Mistrz ceremonji zrozumiał ten znak.
„Milady“, powiedział, „pan Pickwick będzie się uważał za szczęśliwego, jestem tego pewny... Panie Pickwick! Lady Snuphanuph, pani pułkownikowa Wugsby, panna Bolo“.
Pan Pickwick oddał ukłon i widząc, że nie ma sposobu wymknąć się, poddał się swemu losowi. Wybrano miejsce i filozofowi naszemu wypadło grać z panną Bolo.
Po druglem rozdaniu, dwie młode damy przybyły z sali tańca i umieściły się po obu stronach pułkownikowej Wugsby, czekając cierpliwie na ukończenie gry.
„Co tam?“ zapytała wreszcie pani Wugsby jednej ze swych córek, „co się stało?“
„Mamo“, szepnęła cichym głosem młodsza i piękniejsza, „przyszłam zapytać, czy mogę tańczyć z młodszym panem Crawley?“
„Cóż ty sobie myślisz, Joanno?“ odrzekła mama z oburzeniem. „Czyż nie powtarzałam ci ze sto razy, że ojciec jego ma wszystkiego osiemset funtów sterlingów dochodu! Doprawdy, że rumienię się za ciebie! Nie, nie, pod żadnym pozorem!“
„Mamo“, szepnęła druga panna, nierównie starsza od siostry, ale zato nieskończenie głupia i afektowana, „przedstawiono mi lorda Mutanhead. Powiedziałam mu, że zdaje mi się, iż nie jestem zaangażowana“.
„Dobre z ciebie dziecko; na ciebie można się spuścić“, odpowiedziała pani Wugsby, głaszcząc córkę pod brodę. „Lord jest niezmiernie bogaty, moja droga“.
To mówiąc, pani Wugsby ucałowała swą starszą córkę z wielkiem rozczuleniem i zmonitowała młodszą zmarszczeniem brwi, poczem stasowała karty.
Biedny pan Pickwick! Nigdy jeszcze dotąd nie grał z trzema staremi damami tak biegłemi w wiście. Biegłość ta przerażała go. Gdy zagrał źle, panna Bolo przeszywała go wzrokiem; gdy zatrzymał się dla namysłu, lady Snuphanuph przechylała się na krześle i uśmiechała się, rzucając na panią Wugsby spojrzenie pełne niecierpliwości i politowania, na co ta odpowiadała wzruszeniem ramionami i lekkim kaszlem, jakby zapytywała, czy przecież raz zdecyduje się zagrać. Przy każdem nowem rozdaniu kart panna Bolo zapyty-