Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bamber o niczem innem nigdy nie mówi, jak o Gray Inn; mieszka tam od wieków i nawpół od tego zwarjował!“
Indywiduum, o którem wspomniał Lowten, był to żółty, przygarbiony człowieczek. Miał zwyczaj garbić się silnie, kiedy nic nie mówił, i z tego zapewne powodu pan Pickwick nie zwrócił na niego z początku uwagi. Kiedy teraz mały człowieczek podniósł swoją zmarszczoną twarz i utkwił w panu Pickwicku szare oczy o pytającym wyrazie, pan Pickwick nie mógł się dość nadziwić, że mógł przez chwilę nie zwrócić na niego uwagi. Na twarzy małego człowieczka gościł stale zgryźliwy uśmiech. Oparł brodę na długiej, kościstej dłoni, której palce posiadały niezwykłej długości paznogcie. A kiedy pochylił głowę nabok i spojrzał z pod szarych, krzaczastych brwi, dziwna chytrość zabłysła w jego spojrzeniu, chytrość trudna do zniesienia dla patrzącego w te oczy.
Ta właśnie postać wystąpiła teraz na widownię i wylała z siebie całą kaskadę słów. Ponieważ rozdział ten jest już dostatecznie długi, a mały człowieczek jest osobistością znakomitą, będzie wyrazem szacunku dla niego i wygodą dla nas, jeśli pozwolimy mu przemawiać w rozdziale następnym.

Rozdział dwudziesty pierwszy.
W którym mały człowieczek zajmuje się swoim ulubionym tematem i opowiada historję o dziwacznym klijencie.

„Aha“, powiedział stary Jegomość, którego opisaliśmy wkońcu poprzedniego rozdziału. „Któż to mówi o Inns?“
„To ja“, odpowiedział pan Pickwick. „Zauważyłem, że to bardzo dziwne miejsce“.
„Pan?“ pogardliwie powiedział stary jegomość. „Cóż pan może wiedzieć o tych czasach, kiedy młodzi ludzie zamykali się w samotnych izdebkach, ażeby czytać i czytać, studjować i studjować, aż im się rozum mieszał od tych studjów? Siły ich ducha tak się wyczerpywały, że nawet wstający ranek ich nie orzeźwiał. Aż umierali niemal z przeciwnego naturze przywiązania do owych suchych ksiąg! Należąc do innej epoki i będąc z innego pokolenia, cóż pan może wiedzieć o tem, ilu z nich zjadły suchoty albo pożarła gorączka? Taki bowiem był rezultat bujnego życia i rozpasanych zabaw w tych małych pokoikach! A jak pan myśli, ilu ludzi, którzy nadaremnie błagali o litość w przedpokojach adwokatów, szukać musiało potem spokoju w falach Tamizy albo w więzieniach? O, to niezwykłe domy! Gdyby płyty, któremi wyłożone są ściany, mogły mówić i posiadały pamięć, i gdyby wyszły z tych ścian i opowiedziały co wiedzą, byłaby to, zaiste, straszliwa opowieść o życiu! I chociaż teraz Greys Inn jest miejscem zwyczajnem, na-