Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 02.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wbrew temu, czego oczekiwał pan Pickwick, zapadło głębokie milczenie.
„Przypuszczam, że nie jest to dla pana przykre?“ zapytał sąsiad z prawej strony, gentleman w koszuli, ozdobionej mozaikowemi spinkami, i z ogromnem cygarem w ustach.
„Bynajmniej“, odpowiedział pan Pickwick. „Bardzo lubię cygara, chociaż sam nie palę...“
„Przykroby mi było twierdzić to samo co do mojej osoby“, odezwał się gentleman z przeciwnej strony stołu. „Palenie jest dla mnie wiktem i dachem nad głową“.
Pan Pickwick spojrzał na mówiącego i pożałował, że nie jest ono dla niego także i opierunkiem.
Nastąpiła znów pauza. Pan Pickwick, jako człowiek obcy, najwidoczniej zepsuł nastrój.
„Pan Grundy zechce zaszczycić towarzystwo piosenką“, rzekł przewodniczący.
„Nie zechce“, odpowiedział pan Grundy.
„Dlaczego?“ zapytał przewodniczący.
„Bo nie może“, odparł pan Grundy.
„To niech pan powie lepiej nie chce!“ rzekł przewodniczący.
„No, więc nie chce“, odpalił pan Grundy. Pozytywna odmowa pana Grundy zaszczycenia towarzystwa piosenką znowu wywołała milczenie.
„Więc nikt nas nie zechce rozweselić!“ powiedział przewodniczący despotycznie.
„A czemu pan nas nie rozwesela, panie prezesie?“ spytał młody zezowaty człowiek z bokobrodami, w szeroko otwartej (brudnej) koszuli, siedzący przy końcu stoła.
„Słuchajcie! słuchajcie!“ odrzekł jegomość z mozaikowemi spinkami, palący cygaro.
„Ponieważ znam tylko jedną piosenkę i właśnie już ją śpiewałem. A tylko pieśń „Niech krążą szklanice“ może być śpiewana dwa razy tej samej nocy“.
Była to replika nieodparta, znów więc zapadło milczenie.
„Byłem dziś wieczorem, moi panowie“, zaczął pan Pickwick, mając nadzieję, że wciągnie do rozmowy całe towarzystwo „byłem dziś wieczorem w miejscu, które wy, moi panowie, wszyscy dobrze znacie, ale gdzie ja nie byłem oddawna i dlatego mało je znam. Mówię, panowie, o Gray Inn. Ciekawy to zakątek w naszym wielkim Londynie“.
„O, na Boga!“ rzekł szeptem przewodniczący nachylając się przez stół do pana Pickwicka. „Poruszył pan temat, na który przynajmniej jeden z nas zawsze gotów rozprawiać. Łatwo naciągnie pan na to starego Jacka Bambera.