Strona:Karol Brzozowski – Poezye 1899.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
37
POEZYE.

W téj łódce szewc był. Wypadło mu wiosło;
Nie chciał swym oczom z początku uwierzyć.
— „Żony méj trzewik! znam własne rzemiosło.”
A potém począł straszną przepaść mierzyć;
„Harem Kalifa! Na brodę proroka!
Pójdę — choć Tygru toń zimna, głęboka.”

Wszedł na Kalifa wielkie posłuchanie,
Gdzie sąd na winy, wszystkim sprawiedliwość, —
I rzekł odważnie: „Pokrzywdzonych panie!
Straszna na brodę mą spadła zelżywość.
A czy przystało wiernych Kalifowi
Zagrabiać żonę biednemu szewcowi?”

Na to zuchwalstwo zbladły wszystkie twarze,
I drżący gniewem Wezyr się zapłonił;
Już ku szewcowi zbliżyły się straże
I kat miecz jasny z pod szaty odsłonił,
Gdy Kalif rzecze: „mnie posądzasz? czemu?”
— „Trzewik méj żony mam z twego haremu!”

„Słuchajcie wszyscy! na słoneczną jasność
Klnę się ja, Kalif, że wam mówię szczerze.
Na skarżącego nie czyhałem własność.
Niechaj mój harem tu się zaraz zbierze,
A wyjdzie cały! biada wam strażnicy,
Jeśli choć jédnej braknie odalicy!”

Wielkie szeroko otwarto podwoje —
I ot stanęły w komnacie sądowej.
Niewiast haremu różnobarwne roje,
Kryte zasłoną od stopy do głowy.
Kalif spokojnie uśmiechnięty rzecze:
„Do mego tronu zbliż się, tu człowiecze!

„Wszystkie się tutaj przesuną pochodem,
Poznaj twą żonę. Lecz nie dosyć na tem,
Że ty ją poznasz — bo to nie dowodem,
Że ty, biedaku, nie jesteś waryatem.
Trzeba, by jeszcze twa żona poznana
Własném cię słowem stwierdziła za pana!”