Strona:Karol Brzozowski – Poezye 1899.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
38
KAROL BRZOZOWSKI.

Szereg się sunie — duch szewca był w oku —
Patrzył i patrzył... już dumał z żałobą…
Nagle po dziwnym kibici uroku,
Po cudnéj nóżce, idącą przed sobą
Poznał swą hurys: „To jest moja żona!”
Stanęła, wzgardą wzruszyła ramiona.

Szła daléj. Na pierś szewc czoło pochylił:
— „Oczy straciłem, przechodząc te progi!
(Wzniósł trzewik w górę) — jakżem się pomylił!
Co? ten trzewiczek na wielbłąda nogi!”
W hurysę piorun uderzył: — „Padalec!
Wie, że go uszył zadługi na palec!”

Zagryzła wargi zapóźno, niestety!
— „Weź twoję żonę”, rzekł Kalif szewcowi,
I cicho szepnął w ucho Wezyrowi:
„Niż my obydwa zna lepiéj kobiety.
Prawdę tę zapisz dla wiecznéj przestrogi:
Nigdy kobiecéj nie obrażaj nogi.”
1879.



Nędza.

Legenda Albańska.

poświęcona

WŁADYSŁAWOWI BEŁZIE.



Na dno wąwozów noc chłodna zapada,
Deszczu zwiastuny — mgły na górach wiszą;
Tłumnie siadają po drzewach wron stada
Złowrogą ziemi oniemione ciszą;
Pod dąb znużeni dwaj padli podróżni,
Spojrzeli smutnie po sakiew swych próżni.

I młodszy rzecze: zaiste Wszech Pana
Toń myśli dla nas nigdy nie zbadana!
On, wiekuistej mądrości krynica,
On, co nić bytu wszelkiego ma w dłoni,
Którego wszędzie patrząca źrenica
Wie, widzi, który gdzie kwiat puszek roni;