Hatun Wezyra! Ktoby się spodziewał[1]
Znam ją! — Iraku to kwiat niezrównany!
Woń, słodycz, urok tak Ałłach nań zlewał
Jakby nim wszystkie chciał podbić ziemiany.
I to jest kłamstwo! Twór z woni i puchu
On, błaźnie, lwy ma wodzić na łańcuchu!”
– Dla lwa Frat w upał ma na kąpiel wody,[2]
Las tamaryszków ma ciszę i chłody;
Czemu lew w skwary w pustynię ucieka,
Gdzie mózg mu słońce lipcowe wypieka?
Bo tamaryszków chłód ma muszkę małą,
Co lwu do ucha brzęczy dobę całą.
Czyś widział z tęczy, Kalifie, skrzydełka
Téj muszki? Główka jéj jako perełka,
Brzuszek z szmaragdu a piersi z rubinu;
A jakim puszkiem osypane nóżki
Cacka Ałłacha, tej cudownéj muszki!
Lecz czém lwu ona? idź go spytaj, synu!…”
∗ ∗
∗ |
I opowiadał Bajraktar, jak hadżi[3]
Za wodą Szatu ku Bassory stronie
Ciągnął z mułami jak prosty kiradżi;[4]
Jak beduińskie liczne zdobył konie;
Na nową zdobycz jak siły swe zbierał,
Jak go szykował jak biegły gienerał.
Słuchałem — ale z jodłowemi szumy
Z wód szmerem glos się Bajraktara mieszał,
Zlewał się z niemi w jakieś szepty, dumy;
W szepcie był ciężar, u rzęs się mych wieszał
I w dół je ciągnął; zwolna zakrył niemi
Las, ogień, niebo z gwiazdami wszystkiemi.
Jakiś czarodziéj przesuwał obrazy
Przed okiem mojém: pustynie oazy,