Na środku sadu jasnéj wody tonie;
Jeden brzeg trzciną w półkole okryty,
Szumiąc rogoże czarne chwieją kity,
I wodna lilia złotym blaskiem płonie.
Drugi brzeg lekko się schyla ku wodzie,
W niezapominek turkusy strojony;
Na srebrnych żwirów spienionym obwodzie
Żwawo rój pliszek biega rozproszony.
Hetmańska czapla schyliła czub śnieżny,
W wodzie przegląda postawę swą własną;
Szybkie jaskółki całunek lubieżny
Dadzą jezioru lub skrzydłem je drasną.
Po przezroczystym jeziora szafirze
Wodne pająki ścigają się chyże;
I okrążają w wyścigów zapędzie
Dwa żeglujące poważne łabędzie.
Wkoło jeziora z granitu wazony!
W nie laur lub wonny jaśmin posadzony;
Z jednego buku wystrzeliło czoło,
Dumne, szumiące pogląda wesoło.
Tam próżny wazon — tylko bluszcz warkocze
Z niego rozlewa i wkoło się wije;
Na wierzchu bocian w tył wygiąwszy szyję,
Skrzydła roztoczył i głośno klekocze.
Między wazony z głazów obeliski;
Dziwaczne na nich mech wypisał znaki,
Niby egipskie hieroglify, ptaki
I wierne muszel, koralów odciski.
A jacy w sadzie muzycy artyści —
Grają w powietrzu i pieją wśród liści!
Z dźwiękiem i brzękiem jańczarskiéj muzyki
Wtórzą w koncercie zielone koniki.
Jakie duety i recytatywa,
Jaka rozmowa wesoła i żywa!
Dusza słuchając chce skrzydła rozwinąć,
Z pieśnią tą zlana do nieba zapłynąć.
Strona:Karol Brzozowski – Poezye 1899.djvu/21
Ta strona została skorygowana.
15
POEZYE.