Strona:Karlinscy.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KARLINSKI (do rycerza.)

Jak rozstawiłem, niechaj murów strzegą —
Tylko na blizką metę niech strzelają,
Bo kul zabraknie — a jeźli spostrzegą
Hufiec nasz — hasło: piorun!... (słychać strzały.)

RYCERZ.

Zaczynają! (wychodzi.)

KARLINSKI.

Duchu mój! teraz skrzydły nadziemskiemi
Do Boga wznieś się wśród sieci piorunów!
Bo co masz spełnić — tylko nadludzkiemi
Siły!

KARLINSKA.

Ach! odwróć ten kielich piołunów!...

(Strzały coraz częstsze.)


KARLINSKI.

Walka poczęta —

KARLINSKA (z rosnącym zachwytem.)

A!... widzisz mogiłę!...
Wielka!... olbrzymia nad góry urosła!...
Przy niej karleją ludzie — grody — miasta!
Mogiła z ciał poległych w Polski sprawie!
Obecnych czasów i przeszłych! i przyszłych!
Za ludzkość legli — a za to im ludzkość
Oddała tylko niewdzięczność bez granic!...
Patrz! po tej wielkiej trupów piramidzie
Co sięga nieba — Bóg świat sądzić idzie! (strzały.)
Tam! u jej szczytu dziecię moje! dziecię!
Kona — i rękę wyciąga do góry,
Nią przebudziło grom — spiący z pod chmury!..
Patrz! ręką skutą — ale wyciągniętą
Woła o prawdę ze globu zepchniętą!
Cha! cha! sam Bóg drgnął i takim piorunem
Na świat ten cisnął,
Że jeden — wielki płomień na globie zawisnął!...