Strona:Karlinscy.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I nią najeźdźców pogruchotał karki!...
Pierwszy raz w moje Maryo! chodź objęcie,

(obejmuje ją — niema chwila)

W twe imię szablą tą — dam pierwsze cięcie,
O! bądź mi zdrowa — i jako jutrzenka
Świeć tu nad matki naszej siwem czołem,
A jako fiołek co pod rosą klęka,
Gdybym nie wrócił — ty bądź jej aniołem!

MARYA.

Ten krzyżyk będziesz nosił i proś Boga,
Gdyby cię ręka miała dosiądz wroga
By nas połączył... o! połączy — wierzę!

IZYDOR (biorąc krzyżyk na siebie.)

Będę go nosił — tu! aż do mogiły!
Twe imię zamknie rycerskie pacierze,
Ty, drzysz jak listek... siły!

MARYA.

Siły!...

KARLINSKA (za niemi wielkim głosem.)

Siły!!!
Siła przybywa! czuję się jak lwica!...
Mąż mój zmiłuje się dzisiaj nademną,
Bo ongi — kiedy ranny ciężko leżał,
Ja dniem i nocą sama pilnowałam —
Wtedy mi przysiągł, że cokolwiek kiedyś
W stanowczej błagać go będę godzinie,
Spełni — i spełni dzisiaj, mam nadzieję,
I nas niewiasty na Olsztyn zabierze!

MARYA.

O szczęście! razem pociągniem w sokoły!...
Niech lecą kule — niech śmierci anioły
Zbierają żniwo dusz!... o byle razem!...