Strona:Kajetan Sawczuk - Pieśni.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Witałem każdy wschód słoneczny,
Śpiewałem nad nim pieśń zachwytu,
Splatałem w jedną nić wszechbytu
I świat znikomy i świat wieczny.
Płynąłem w błękit wzniósłszy żagle
Po cichych falach sennych marzeń,
Wtem, wśród nadziemskich tych skojarzeń
Zdradziecki piorun wypadł nagle.
A gdy otwarłem wreszcie oczy
Samotny stałem wśród rozdroży —
I mgła zniknęła i cień Boży
I tajemniczy głos proroczy.
Smutno spojrzałem w dal bezdenną
W którą już tyle mar uciekło...
A w głębi duszy coś mi rzekło:
Do tylu złudzeń, jeszcze jedno.



W OBRONIE „URODY ŻYCIA”.
(Odpowiedź na artykuł w „Gazecie Warszawskiej” przeciwko Żeromskiemu).

Nie w tym zamiarze by sławy twojej
Bronić, ja kreślę tych słów kilkoro,
Lecz by raz skończyć z partyjną zmorą
I bronić sławy Ojczyzny mojej.
W świętego hasła staje obronie,
Bo moje serce z bólu skowyczy
Widząc, jak szatan w złotej koronie
Rozpala w tłumach ogień zbrodniczy,
I drąc na strzępy naszych dusz siłę