Strona:Kajetan Sawczuk - Pieśni.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I tęskni gdy młody,
A potem zawody
Odczuwa w bolesnych cierpieniach.
Z mych kwiatów i woni
W splamionej swej dłoni
Zabójcze trucizny wytworzył.
Gdy skutek ich zbadał
Sam sobie cios zadał,
Sam sobie dni zguby przysporzył.
Choć śmierć to nie strata
Dla wiecznych praw świata,
Lecz zbrodnią jest plamić przybytek,
Wieść braci w rozdroże
I gwałcić sny Boże
I z krzywdy uczynić pożytek.
Lecz później czy wcześniej
Zjawi się Bóg pieśni
I krzywdę tę rzuci im w twarze,
Ród marnych żywiołów
Przemieni w aniołów
I prawdę im życia ukaże.



ZŁUDZENIE.

Myślałem, że to cień zbawienia
Tęczami spływa do mej duszy...
Wszędziem w około słyszał pienia,
Świat mi się jedną stał słodyczą;
Niesiemy pieśnią tajemniczą
Ujrzałem nagle cud stworzenia.