Strona:Juljusz Verne-Zielony promień.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bell. Chociaż na pozór ta partya zdawała się stosowną, jednakże ich nie zadawalała.
— Aj, Patrydżu, zaczęła na nowo Bessa — stary zwyczaj naszych górali był lepszy niż dzisiejszy; sądzę, że dawniej małżeństwa bywały szczęśliwsze niż dziś.
— Jejmość kochana ma zupełną słuszność! — odpowiedział Patrydż poważnie. Za dawnych czasów ludzie szukali w małżeństwie miłości a nie pieniędzy; pieniądze są dobrą rzeczą — bez zaprzeczenia, lecz lepszą od nich jest miłość.
— Tak, Patrydżu! Ale głównie że dawniej, nim ludzie żenili się, starali się naprzód poznać jedno z drugiem.
Przypomnij tylko sobie jegomość co to się odbywało w Kirkwalu na jarmarku w Św. Olla!? Przez cały czas trwania targu od początku sierpnia do pierwszych dni września, młodzi ludzie łączyli się w parki, gawędzili, bawili się i tańczyli razem, a te parki nazywały się „bracia i siostry pierwszego sierpnia“.
— Ha, gdyby nasi panowie, mister Sam i mister Seb byli sobie wtenczas wybrali po ładnej szkotce, nie uniknęliby ogólnego losu a panna Campbell miałaby dziś dwie ciotki.
— Zgadzam się z wami, mości Patrydżu, lecz proszę mi teraz stworzyć parkę z miss Heleny i pana Ursiklosa, to będzie istny bukiet przy kożuchu; i niech woda w zatoce podniesie się do wież Hellenburga i dojdzie do Glasgowa, — jeżeli ten związek nie rozpadnie się w ciągu ośmiu dni!
Wten sposób rozmawiając, Elżbieta i Patrydż nie przestawali jednak pilnie pakować rzeczy.