Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tratwa nasza zaczęła się unosić na wzburzonych falach. Stryj mój podrzucony został do góry, ja upadłem obok niego. Uderzył się on silnie o brzeg tratwy, ale nie zwracał na to uwagi. Zdawał się zachwycać tym huraganem.
Jan był niezwruszony. Jego długie włosy najeżone wskutek burzy, nadawały mu dziwny wygląd.
Każdy jego włos lśnił od płomyków elektrycznych. Twarz jego wyrażała przestrach, ale też i moc ogromną.
Tratwa nasza pędziła, jak szalona po falach.
— Żagiel! zdjąć żagiel! — wołałem.
— Nie! — krzyknął profesor.
— Nie, — odrzekł Jan, poruszając głową przecząco.
Przy błyskach i grzmotach, padały nieprzeliczone pioruny, zaś fale zdawały się płonąć od elektryczności.
Oczy moje były olśnione od piorunów, uszy ogłuszone. Trzymałem się konwulsyjnie masztu i trwałem w tej pozycji bez ruchu.

................