Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdzie jesteśmy? Dokąd nas fale niosły? Noc była przerażająca. Burza nie ucichała. Błyskawice nie ustawały ani na chwilę. Jedne padały zygzakowato, drugie, jak lśniące kule.
Hałas wzrósł do najwyższego stopnia, zdawało się, że wszystkie magazyny prochu wyskoczyły w powietrze.
Dokąd jedziemy? Stryj mój leży na dnie łodzi, gorąco się wzmaga. Patrzę na termometr, ale nic nie widzę.
Na drugi dzień burza wrzała jeszcze w całej pełni.
Byliśmy ogromnie znużeni, jeden Jan pozostał spokojny jak zwykle. Tratwa pędziła na południo-wschód. Zrobiliśmy więcej, niż dwieście mil od wysepki Axela.
W południe gwałtowość huraganu podwoiła się. Przywiązaliśmy się wszyscy do desek i masztu, fale unosiły się nad naszemi głowami.
Od trzech dni nie mogliśmy do siebie przemówić. Otwieramy usta, poruszamy wargami, nic nie słychać w tym zgiełku.
Stryj mój zbliżył się do mnie i wymówił kilką słów. Zdaje mi się, że powiedział: