Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakby ogonem o fale i padała w głąb, jak robak zgnieciony.
Co do drugiego potwora, to niewiadomo, czy nie powróci do nas po swem zwycięstwie.



ROZDZIAŁ 34.

Wyspa, wyrzucająca wrzącą wodę.


Szczęściem wiatr, który powiał bardzo silnie, pozwolił nam uciec z pola walki.
Jan wciąż był przy sterze. Stryj mój wpatrywał się w morze z niecierpliwością.
Podróż przybrała charakter monotonny, którego bodajby nam nie rozproszono znowu jakim wypadkiem.
Na drugi dzień rano temperatura podniosła się, zrobiło się gorąco, płynęliśmy z szybkością trzech i pół mili na godzinę.
Ku południowi dał się słyszeć szmer jakiś, szmer bezustanny.
— W dali jest widocznie jakaś skała, — rzekł profesor, — albo może wysepka, o którą uderza morze.
Jan wdrapał się na maszt, ale nic nie zobaczył.
Minęły trzy godziny. Szmer zdawał się być odgłosem jakiegoś wodospadu.