— Naturalnie, że złamałem — odpowiedział Paganel, powstając — ale to, co złamałem, naprawi cieśla!
— Cóż to takiego?
— Jedną z podpór pomostu: złamałem ją, upadając!
Ogólnym śmiechem powitano taką odpowiedź, gdyż dowodziła, że Paganel wyszedł zdrów i cały z awantury z armatą.
— W każdym razie dziwnie jest wstydliwy nasz geograf — mruknął major.
Paganel, przyszedłszy do siebie po tych przygodach, musiał odpowiedzieć na pytanie, którego nie mógł uniknąć.
— Teraz pomówmy szczerze, Paganelu — rzekł Glenarvan. — Przyznaję, że twoja omyłka wyszła nam na dobre, bo inaczej Duncan dostałby się w ręce zbrodniarzy, a my w ręce Maorysów! Ależ na miłość Boską! Jakim dziwnym kierunkiem myśli, przez jaki niesłychany obłęd umysłu doszedłeś do tego, żeby napisać Nowa Zelandja, zamiast Australja?
— Et, do wszystkich!... — zawołał Paganel — to...
Lecz w tejże samej chwili oczy jego spostrzegły Marję i Roberta i wstrzymał się nagle, potem zaś rzekł:
— Co chcesz, kochany Glenarvanie! Jestem warjat, głupiec postrzelony, istota niepoprawiona i umrę już w skórze najsławniejszego roztrzepańca.
— Jeżeli cię z niej tylko nie obedrą — odezwał się major.
— Mnie obedrzeć ze skóry! — krzyknął rozgniewany geograf. — Czy to nie aluzja?
— A jakażby to miała być aluzja, Paganelu? — pytał Mac Nabbs głosem spokojnym.
Na tem skończyła się rozprawa. Powód obecności tutaj Duncana odkryto, a podróżni tak cudownie uratowani myśleli już tylko o tem, żeby się dostać do swoich wygodnych kajut i zjeść śniadanie.
Wszyscy rozeszli się, ale Glenarvan i John Mangles pozostali — chcieli bowiem czegoś więcej się dowiedzieć.
— A teraz powiedz mi, stary — mówił Glenarvan do Austina — czy nie wydał ci się dziwnym ten rozkaz krążenia przy brzegach Nowej Zelandji?
— Istotnie, bardzo mi się zdawał dziwnym — odpowiedział Austin. — Ponieważ jednak, choć mnie zdziwił, nie mam zwyczaju roztrząsać dawanych mi rozkazów, byłem mu więc posłuszny. I nie mogłem postąpić inaczej, bo gdyby z tego wynikło co złego. byłbym winnym. Czybyś inaczej postąpił, kapitanie?
— Tak samo jak ty, Tomie — odpowiedział John Mangles.
— A cóżeś myślał sobie? — pytał Glenarvan.
— Myślałem, że to w interesie Henryka Granta kazano mi tam jechać. Sądziłem, że wskutek nowych kombinacyj popłyniecie państwo do Nowej Zelandji i że mam was czekać na wschodnim brzegu
Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/437
Wygląd
Ta strona została przepisana.