Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ale — mówił sobie Paganel — jeśli uszło żeglarzowi z 17-go wieku nazwać tę ziemię kontynentem, to nie uszłoby żeglarzowi w XIX-ym wieku. Takiego błędu niepodobna przypuścić. Nie! Jest tu coś, czego nie pojmuję.
Więcej niż przez wiek cały zapomniano o odkryciu Tasmana; Nowa Zelandja zdawała się nie istnieć, gdy żeglarz francuski Surville zobaczył ją pod 35° 37' szerokości. Z początku nie miał powodu żalić się na krajowców; zdarzyły się jednak gwałtowne wichry, nadeszła burza, która rzuciła na brzegi zatoki Schronienia szalupę z chorymi, należącymi do wyprawy. Jeden z naczelników krajowców, zwany Nagui-Noui, dobrze przyjął Francuzów i dał im miejsce we własnej swej chacie. Szło wszystko dobrze, dopóki nie skradziono Europejczykom czółna. Surville daremnie żądał jego zwrotu i ukarał krajowców spaleniem całej ich osady. Straszna ta i niesprawiedliwa zemsta wpłynęła na okrutny odwet, którego Nowa Zelandja miała być polem.
W 1796 roku dnia 6-go października ukazał się przy tych brzegach słynny Cook i wpłynął ze swym okrętem Endeavour do zatoki Taoue-Rou, starając się o przychylność krajowców dobrem z nimi postępowaniem. Ale żeby dobrze z kimś postępować, trzeba go pierwej mieć w ręku; Cook nie wahał się schwytać dwu czy trzech krajowców, którym przemocą dobrodziejstwa swe narzucił i których obdarowanych i ugłaskanych odesłał na ziemię. Wkrótce wielu innych, skuszonych opowiadaniem tamtych, przybyło dobrowolnie na pokład i zamieniało wzajemne dary z Europejczykami. W kilka dni potem zwrócił cię[1] Cook ku zatoce Hawkesa, wyżłobionej obszernie w lądzie od strony północnej. Spotkał się tam z plemieniem krajowców wojowniczem, krzykliwem i wyzywającem; doszło do tego, że musiał ich uspokoić strzałem kartaczami. — Dnia 20-go października zawinął do zatoki Toko-Malou; żyło tam około dwustu krajowców spokojnych. Botanicy okrętowi odbywali tam bardzo korzystne wycieczki, a krajowcy wozili ich własnemi czółnami. Cook zwiedził dwie wioski, otoczone palisadami, parapetami, podwójnemi rowami, z których znać było, że umiano jak należy budować warownie. Najważniejsze z miejsc obronnych otoczone było nieprzystępnemi błotami i wyglądało jak wyspa — nawet lepiej niż wyspa, bo nietylko, że woda je otaczała, ale jeszcze grzmiała, przedzierając się przez próg naturalny, wysokości 60 stóp, na którym właśnie zbudowany był ten „pah” niedostępny.
Nazbierawszy przez pięć miesięcy mnóstwo ciekawostek, roślin krajowych, okazów etnograficznych i etnologicznych, nadał Cook 31-go marca swoje imię cieśninie, rozdzielającej dwie wyspy, i opuścił Nową

Zelandję. W późniejszych podróżach miał znów do niej powrócić. Istotnie, w 1773 roku znakomity ten żeglarz zawinął ponownie do zatoki Hawkesa i był świadkiem kanibalizmu (ludożerstwa) mieszkańców, za którego wywołanie spada zarzut na jego towarzyszów. Oficerowie Cooka znaleźli na brzegu członki rozszarpanego młodego kra-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – się.