bezpieczne, bo może kosztować więcej ludzi, aniżeli ocalić można. Słowem, przytoczyli wszystkie najbezzasadniejsze powody, jakie tylko dać mogą ludzie, chcący odmówić. Ne[1] zapomnieli widać o zamiarach kapitana, i biedny Grant jest już, jak się zdaje, na zawsze stracony!
— Mój ojciec! mój nieszczęśliwy ojciec! — krzyknęła Marja Grant, padając do nóg lorda Glenarvan.
— Twój ojciec! Jakto miss? — zapytał lord zdziwiony.
— Tak, Edwardzie, to jest miss Marja i jej brat Robert, dwoje dzieci kapitana Granta, które wyrok admiralicji skazuje na wieczne sieroctwo.
— Ah! miss — rzekł lord Glenarvan, podnosząc dziewczę — gdybym był wiedział o twojej tu obecności...
Nie dokończył swej myśli! Przykre, łkaniami tylko przerywane milczenie panowało przez chwilę. Nikt nie śmiał się odezwać, ani lord Glenarvan, ani lady Helena, ani major, ani tem bardziej nikt ze służby zamkowej, otaczającej w milczeniu swego pana; lecz z postawy
i rysów całego tego zgromadzenia Szkotów widać było, że protestowali w duszy przeciw postąpieniu rządu angielskiego.
Po dość długiej przerwie, major, zwracając się do lorda Glenarvana, rzekł:
— Więc już żadnej niema nadziei?
— Żadnej.
— No, to ja — zawołał mały Robert — ja pójdę jeszcze do tych ludzi, zajrzę im w oczy, a zobaczymy...
Robert nie dokończył pomyślanej groźby, bo go siostra powstrzymała — ale zaciśnięta pięść dowodziła niebardzo pokojowego usposobienia chłopca.
— Nie, Robercie, nie — rzekła Marja Grant — podziękujmy tym zacnym i szlachetnym ludziom za wszystko, co dla nas uczynili, przechowajmy w sercach wieczną dla nich wdzięczność i oddalmy się stąd oboje.
— Marjo! — zawołała lady Helena,
— Dokąd chcesz iść miss? — zapytał lord Glenarvan.
— Pójdę rzucić się do nóg królowej — odpowiedziało dziewczę — a zobaczymy, czy zdoła pozostać głuchą na prośby dwojga dzieci, żebrzących o ocalenie życia ich ojca.
Lord Glenarvan potrząsnął głową; nie żeby miał wątpić o sercu swej najdostojniejszej monarchini, ale dlatego, że pewnym był, iż nie dopuszczą do niej biednej dziewczyny. Suplikanci rzadko docierają do stopni tronu, i zdaje się, że Anglicy na kracie pałacu królewskiego umieścili ten sam napis, jaki kłaść zwykli na kole sterowem każdego ze swych okrętów:
„Passengers are requested not to speak to the man at the wheel”.
(Podróżni proszeni są, aby nie rozmawiali ze sternikiem.)
- ↑ Błąd w druku — winno być: Nie.