Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lady Helena zrozumiała myśl swego męża; wiedziała dobrze, iż daremne byłyby zabiegi biednej dziewczyny. Myślą przewidywała smutną, okropną przyszłość tych dwojga dzieci — i nagle powzięła zamiar wielki, szlachetny.
— Marjo Grant — zawołała — powstrzymaj się, dziecię moje, i wysłuchaj, co ci chcę powiedzieć.
Marja, trzymając brata za rękę, gotowa była już odejść, ale na te słowa zatrzymała się jeszcze.
Wtedy lady Helena, mając oczy łez pełne, lecz rysy twarzy ożywione, przystąpiła do swego męża i głosem czystym, śmiałym rzekła:
— Edwardzie! Gdy kapitan Grant pisał ten list i rzucał go w morze, powierzał los swój Bogu. Bóg nam go oddał, nam! i zgodzisz się na to, że nas chciał obrać za narzędzie ocalenia tych nieszczęśliwych.
— Nie rozumiem cię, lady Heleno — rzekł lord Glenarvan.
W całem zgromadzeniu panowało głębokie, uroczyste milczenie.
— Chcę powiedzieć — odparła lady Helena — że dobrze byłoby, gdybyśmy pierwsze chwile naszego małżeństwa dobrym oznaczyli uczynkiem. Drogi mężu, dla zrobienia mi przyjemności projektowałeś wycieczkę na naszym jachcie! Lecz czyż może być większa i prawdziwsza przyjemność, jak ocalić nieszczęśliwych, przez kraj swój opuszczonych?
— Heleno! — zawołał lord Glenarvan.
— Ty mnie rozumiesz, Edwardzie; nasz Duncan jest wybornym i dobrze zbudowanym statkiem. Może śmiało puścić się na morza południowe! Może świat objechać dokoła i objedzie w razie potrzeby! Jedźmy Edwardzie! Płyńmy szukać kapitana Granta!
W odpowiedzi na te śmiałe wyrazy, lord Glenarvan wyciągnął rękę do młodej małżonki, z uśmiechem radości przycisnął ją do serca, a Marja i Robert pocałunkami okrywali jej ręce.
Podczas tej niemej, wzruszającej sceny, słudzy zamkowi wzruszeni do żywego, jednym, zgodnym zawołali głosem:

— Wiwat! Niech żyje nasza pani! Wiwat! Po trzykroć wiwat! Na cześć lorda i lady Glenarvan!




V.

ODJAZD „DUNCANA”.


Powiedzieliśmy już, że lady Helena miała duszę równie mężną, jak szlachetną; ostatni jej postępek był świeżym, niezaprzeczonym tego dowodem. Lord Glenarvan słusznie chlubił się żoną, która zdol-