Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wen czerwonych, istnych ptaków rajskich Oceanu, za które Rzymianie płacili pod dziesięć tysięcy sestersów od sztuki, i na których śmierć patrzyli przy stole biesiadniczym z okrucieństwem, śledząc zmiany ich barw od czerwonego cynobru aż do trupiej bladości.
A jeżeli nie mogłem zauważyć ani rogatnic, ani kolcobrzuchów, ani rybojeżów, oni koników morskich, ani kołowców, ani barwen pospolitych, ani stynek, ani gładkoustych, ani sardeli, ani innych głównych przedstawców rzędu bokopławków, ryb płaskich jak flądry, języczki, skarpie wspólne Atlantykowi i Śródziemnemu morzu, wina to szalonej szybkości, z jaką Nautilus pędził przez te bogate wody.
Co do ssących zwierząt morskich, zdaje mi się żem przy Adryatyku dostrzegł dwa lub trzy potfisze, opatrzone płetwą, grzbietną z rodzaju wyrzucających wodę nozdrzem, pospolicie przez rybaków zwanych dmuchaczami; kilka delfinów z rodzaju krągłogłowych właściwych morzu Śródziemnemu, i mających liczne jasne prążki na przedniej części głowy — i wreszcie kilkanaście fok czyli cieląt morskich, trzy metry długich, z białym brzuchem a czarną na grzbiecie sierścią, znanych pod nazwą mnichów i rzeczywiście mających postać Dominikanów.
Conseil dostrzegł żółwia sześć stóp szerokiego, z trzema podłużnemi i kańciastemi skorupami. Żałuję żem nie widział tego płazu, z opisu bowiem Conseila wniosłem że to musiała być lutnia, gatunek bardzo rzadki. Co do mnie, zauważyłem tylko kilka żółwi z podłużną skorupą.
Ze zwierzokrzewów podziwiałem przez kilka sekund wspaniale badyle pomarańczowe, które czepiały