Strona:Juljusz Verne-Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi (1897).djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się szyb salonu. Byłato cieniutka tkanka, rozrastająca się w nieskończone gałęzie, zakończone delikatną koronką tak subtelną, że najbieglejsza prządka nic podobnego uprząśćby nie mogła. Na nieszczęście, nie mogłem złowić tego przedziwnego okazu, i zapewne nie zobaczyłbym już ani jednego zwierzokrzewu śródziemnego, jeśliby pod wieczór dnia 16-go Nautilus nadzwyczajnie nie zmienił biegu. Okoliczności były następujące.
Przebywaliśmy podówczas drogę między Sycylią i brzegami Tunisu. Na tej przestrzeni ściśniętej między przylądkiem Dobrym i cieśnina Messyńską, dno morza nagle prawie podnosi się w górę. Tam utworzył się prawdziwy wał forteczny, ponad którym było zaledwie siedmnaście metrów wody, gdy z każdej jego strony głębokość wody przechodzi sto siedmdziesiąt metrów. Nautilus przeto musiał manewrować bardzo ostrożnie, żeby się nie potknąć o tę podmorską rogatkę.
Pokazałem Conseilowi na mapie morza Śródziemnego miejsce, które zajmowała ta długa rafa podwodna.
— Z przeproszeniem mojego pana, zrobił uwagę Conseil, ta rafa jest prawdziwem międzymorzem łączacem Europę z Afryką.
— Tak, mój chłopcze — odpowiedziałem, zamyka ona w zupełności cieśninę Libijską, a sondowania Smitha dowiodły, że dwa lądy były niegdyś połączone między przylądkiem Roco i przylądkiem Furina.
— Bardzo wierzę — rzekł Conseil.
— Powiem ci jeszcze — dodałem — że podobne rogatki istnieją między Gibraltarem i Cuenta, i w cza-