Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i dowiedział się, żeście mnie wezwali na folwark. Ztąd ten list sprzeczny z waszem pismem, rzucenie kamienia i spalenie drabin do szybu Yarow; następnie zatkanie szpar w ścianie nowego pokładu; dalej nasze uwięzienie, a jeżeliśmy zostali uwolnieni, to dzięki tylko pomocy Nelly, bez wiedzy i woli Silfaxa!
— W istocie, tak być musiało, jak pan mówisz, panie James, — odrzekł Szymon Ford. — Stary pokutnik zapewnie zupełnie oszalał.
— To lepiej, — wtrąciła Magdalena.
— Niewiadomo, — rzekł James Starr, — bo jego szaleństwo musi być strasznem! Rozumiem, dla czego biedna Nella nie może myśleć o nim bez trwogi, pojmuję również dla czego nie chciała wydać swego pradziada! Jakież smutne dni spędzać musiała przy tym starcu.
— W istocie! — odrzekł Szymon Ford, — pomiędzy tym dzikim człowiekiem i jego harfangiem, nie mniej dzikim od niego, bo niezawodnie i ten ptak żyje jeszcze. On to musiał zgasić naszą lampkę, z jego przyczyny Henryk i Nella uwieszeni na sznurze poderzniętym, o mało co nie zginęli.
— Rozumiem teraz, — rzekła Magdalena, — jak go musiała podrażnić wieść o ślubie jego prawnuczki z naszym synem, i to mu do reszty rozum odebrało.