Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wu istne łąki wrzosów pożółkłych i zeschłych. W istocie! trudno mi uwierzyć, żeby tysiące wysp jeziora Ontario przedstawiały taką rozmaitość widoków.
— Cóż to za mały port? — zapytała Nella, która się zwróciła do wschodniego wybrzeża jeziora.
— To Balmaha, która tworzy wstęp do kraju górzystego, Highland — odrzekł James Starr. Tam się zaczynają nasze góry szkockie. Ruiny, które widzisz Nello, były dawniej klasztorem dla kobiet, a te rozrzucone grobowce, to szczątki licznych członków rodziny Mac Gregorów, których imię słynie jeszcze w całej okolicy.
— Słynne przez krew, którą ta rodzina rozlała — zauważył Henryk.
— Masz słuszność — rzekł James Starr — trzeba przyznać, że sława, zdobyta na polu bitew, jest jeszcze najgłośniejszą.
Daleko w historji sięgają te opisy bitew...
— I uwieczniają je pieśni — dodał Jakób Ryan.
A na poparcie tego zanucił pierwszą zwrotkę starej pieśni wojennej, która opowiadała czyny Aleksandra Mac Gregor’a, przeciwko sir Humphry Colquhour z Luss.
Nella słuchała, ale te opisy bitew wywierały na niej smutne wrażenie. Pocóż tyle rozlewu