Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 01.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

John, który pozwoli Kanonierkom dostać się aż do środka hrabstw? Wszelka obrona wydaje mi się niemożliwą, albo przynajmiej bardzo trudną.
— Oby się twoje słowa sprawdziły, ojcze i, dałby Bóg, żeby się ta krwawa wojna jaknajprędzej skończyła.
— Wojna może się skończyć tylko zmiażdżeniem Południa, — odparł p. Stannard. Będzie się pewno długo ciągnęła i lękam się, żeby Jefferson Davis i jego generałowie: Lee, Johnston, i Beauregard, nie stawiali jeszcze długiego oporu w Stanach centralnych... O, nie! wojska federalne nie pokonają tak prędko buntowników. Co się tycze Florydy, z łatwością ją zagarną, Na nieszczęście, zdobycie jej nie zapewni stanowczego zwycięztwa.
— Byleby Gilbert był ostrożny! — rzekła miss Alicya, składając ręce.
— Gdyby uległ chęci zobaczenia się z rodziną, korzystając, że jest tak blisko niej...
— Blisko niej i pani, miss Alicyo, — odpowiedziała Zerma; bo czy pani już nie należy do rodziny Burbanków?
— Tak, należę — Sercem!
— Nie, Alicyo, — nie lękaj się niczego; odezwał się pan Stannard. Gilbert jest zbyt rozsądny, żeby się tak narażać; zwłaszcza, że Komandor Dupont w przeciągu dni kilku zajmie Florydę. Byłoby-to zuchwalstwem nie do wybaczenia, pokazać się w tych stronach, dopóki federaliści nie zostaną tu panami.