Wraz ze świtem, gęsta mgła zaczęła się unosić nad wodą. Rzekłbyś, że wilgotna wata rozsnuwa się na jej powierzchni, muskając zlekka jej fale. Te opary, uformowane w morzu, nadpływały od strony ujścia rzeki i gnane wietrzykiem, posuwały się zwolna, wraz z prądem Saint-Johnn.
Przed upływem kwadransa, tak Jacksonville na lewym brzegu, jak i kępy drzew na prawem wybrzeżu, wszystko miało zniknąć w nagromadzeniu tych żółtawych wyziewów, charakterystyczną swą wonią zapełniających już dolinę.
Nie, byłożto ocaleniem dla młodego porucznika i jego towarzysza? Zamiast ryzykować nierówną walkę, w której mogli paść obaj, czemuby nie sprobowali prześliznąć się przez tę mgłę? Zdawało się Gilbertowi, że nic lepszego nie mogą uczynić.
Dlatego powstrzymał Marsa w chwili, kiedy ten miał raptownie odbić od brzegu; należało bowiem usunąć się ostrożnie, po cichu, unikając statku, którego sylwetka, już niewyraźna, miała się zatrzeć zupełnie.
Wtedy głosy zaczęły się znów nawoływać wśród ciemności. Z rzeki odpowiadano na wybrzeże.
— Baczność na mgłę!
— Podniesiemy kotwicę i przysuniemy się do brzegu!
— Dobrze, ale nie zrywajcie także komunikacyi ze statkami z tamy. Jeśli który nadpłynie, ostrzeż-
Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 01.djvu/225
Wygląd
Ta strona została przepisana.