Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 01.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

James Burbank zajął się natychmiast zgromadzeniem swoich ludzi. Perry i dozorcy rozbiegli się po barakach, żeby ich zwołać i, nie minęła godzina, kiedy murzyni, zdatni do boju, uszykowani zostali przed palisadami, w pobliżu galeryi. Ich żony i dzieci wprzód jeszcze musiały się schronić w lasach, otaczających Camdles-Bay.
Na nieszczęście, w Castle-House, środki dla zorganizowania poważnej obrony były dosyć ograniczone. W obecnych okolicznościach, to jest od początku wojny, było prawie niepodobieństwem zaopatrzyć się w dostateczną ilość broni i amunicyi dla obrony plantacji.
Daremnie staranoby się kupić jej w Jacksonville i należało poprzestać na tem, co pozostało w domu, po ostatnich potyczkach z Seminolami.
Ogólny plan Jamesa Burbanka polegał na zabezpieczeniu Castle-House od pożaru i napaści. O tem nie myślał nawet, żeby obronić całą posiadłość, ocalić warsztaty, pracownie, fabryki i baraki, żeby zapobiedz spustoszeniu plantacyi, — tego nie mógłby dokonać.
Miał on zaledwie 400 murzynów zdatnych do stawienia czoła napastnikom, a i ci zacni ludzie mieli być niedostatecznie uzbrojeni. Rozdano kilka tuzinów fuzyj najzręczniejszym, a broń wyborowa zachowaną została dla Jamesa Burbanka i jego przyjaciół, Perry’ego i dozorców. Wszyscy udali się na galeryą, gdzie rozstawili ludzi w taki sposób, żeby jak naj-