Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 91 —
VII.
Pusta klatka.

Można było sobie powinszować, że Kamis wynalazł to schronienie pod skałą, wyżłobione nie przemysłem ludzkim, lecz ręką natury. Grunt stanowił drobny, delikatny piasek; w grocie nie było ani śladu wilgoci, podróżni więc nasi znaleźli doskonały nocleg i ochronę przed deszczem, który przez pierwszą połowę nocy padał bezustanku.
— Możemy tu zamieszkać, dopóki nie zbudujemy tratwy — rzekł Kamis.
O świcie wiatr północy rozegnał resztę chmur, zapowiadając dzień jasny i gorący.
Kto wie, czy Kamis i jego towarzysze nie będą żałowali cienistego lasu, skoro im dokuczą tutaj palące promienie słońca; w lesie przez te pięć dni nie ucierpieli przynajmniej od upału.
Cort i Huber byli w jak najlepszym humorze; rzeka poniesie ich na swych falach co najmniej przez trzysta kilometrów, oszczędzając im trudów pieszej podróży i doprowadzi do Ubangi, której bezwątpienia była dopływem. Będą mogli przebyć trzy czwarte części podróży w warunkach nieco dogodniejszych, gdyż jedną czwartą przebyli już przecie. Tak przynajmniej wnioskował Cort, opierając się na objaśnieniach Kamisa.
O świcie zaczęli uważnie rozglądać się po okolicy.