Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 75 —

ustronia?... Istnieje wiele takich lasów w Ameryce, Azji i Afryce, w których nie postała jeszcze stopa żadnego badacza, gdzie nikt nie poczynił jeszcze odkryć i nie miał odwagi zapuścić się w te nieznane przestrzenie... Nikt jeszcze nie wydarł tym drzewom słowa ich zagadki. Ludzie, zajmujący się w starożytności mitologją, mieli może słuszność, napełniając swoje lasy faunami, satyrami, drjadami i nimfami. Zresztą, stosując się do wskazówek nauki współczesnej, można przypuścić, że w tych przestrzeniach leśnych przebywają istoty nowe, zastosowane do warunków bytu obecnego. W epoce druidycznej czyż Galja nie udzielała przytułku ludom nawpół dzikim, Celtom, Germanom, Ligurom i setkom innych pokoleń, które osiedlały się w miastach i wioskach, zachowując swoje obyczaje i prawa? Wszystkie te pokolenia kryły się w głębi lasów, gdzie ich nie mogła dosięgnąć wszechwładna ręka Rzymian!
Te i tym podobne myśli przesuwały się w głowie Maksa Hubera.
Przecież tu, w Afryce południowej, legienda opiewała o istotach, znajdujących się na niższym poziomie ludzkości? Kto wie, czy las Ubangi ze strony wschodniej nie dotykał do posiadłości, odkrytych przez Schweinfurta i Junkiera, do kraju Niam-Niamów, owych ludzi podobnych do małp? Henryk Stanley, w północnych okolicach Itury napotkał pigmejczyków, których wzrost nie dochodził metra, a pomimo to byli