Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 76 —

oni ludźmi dobrze zbudowanemi, o cerze delikatnej i lśniącej, z wielkiemi oczami gazelli. Misjonarz angielski Albert Lhyd przekonał się, że pomiędzy Uganda i Kabinda, żyje z dziesięć tysięcy ludzi tego pokolenia; mieszkają oni albo pod gałęziami, albo wprost na gałęziach drzew. Nazywają ich Bambusji. Mają wodza, któremu są posłuszni. W lasach Ndukorbocha, opuściwszy Ipoto, Stanley napotkał pięć wiosek, zamieszkałych przez to lilipucie plemię; później zaś napotkał plemiona Uambuli, Batinasów, Akkasów i Barunhów, których wzrost nie przechodził stu trzydziestu centymetrów, a czasem tylko dziewięćdziesiąt dwa, i którzy ważą najwyżej czterdzieści kilogramów... A jednak plemiona te są inteligientne, przemyślne, wojownicze i groźne, pomimo małego wzrostu i małego kalibru broni, której używają. Plemiona, zamieszkujące nad brzegami górnego Nilu, lękają się ich bardzo.
Uniesiony bujną wyobraźnią i pragnieniem szukania nadzwyczajnych przygód, Maks Huber powtarzał sobie, że w lesie Ubangi muszą znajdować się jakieś typy szczególne, o których etnografowie nie mieli jeszcze pojęcia. Może to byli ludzie, mający jedno tylko oko, jak bajeczni cyklopi, lub nos przedłużający się nakształt trąby, który dozwoliłby zaliczyć ich do rzędu gruboskórych?
Maks Huber pogrążył się tak w tych dumaniach naukowo-fantastycznych, że zapomniał o swej roli szyldwacha. Nieprzyjaciel mógłby się