Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 67 —

nie płynęła przez puszczę?.. Może zwracała się w stronę równiny? Może jej łożysko zawalały skały, lub przecinały wodospady i wiry, które żeglugę czyniły niemożliwą? Znajdowali się w puszczy nieznanej, w lesie nieprzebytym. Jeżeli w gąszczu dostrzec się dadzą ścieżki wydeptane przez dzikie zwierzęta, droga będzie łatwiejsza do przebycia; ale jeśli żelazem trzeba będzie torować sobie drogę?
Lango biegł przodem na zwiady. Jan Cort przestrzegał go, aby się zbytecznie nie oddalał. Głos chłopca ciągle słychać było:
— Tędy!... tędy!... — wolał.
I wszyscy dążyli za nim. Kamis znakomicie umiał się kierować w gąszczu leśnym. Zresztą dnia tego słońce świeciło jasno i pomimo gęstego sklepienia liści, można było dostrzec jego kierunek. W miesiącu marcu słońce w tych krajach dobiega do punktu najwyższego, znajdowało się więc obecnie w zenicie, który na tej szerokości gieograficznej oznacza linję równika.
Sklepienie z liści było tak gęste, że chwilami panował w lesie półmrok. Jeśliby niebo było zachmurzone, w gąszczu z pewnością panowałaby ciemność.
To też Kamis miał zamiar odpoczywać od wieczora do świtu, chronić się pod drzewami w czasie deszczu, ogień zaś rozpalać tylko wtedy, gdy trzeba będzie upiec kawałek mięsa.
Podróżni nasi, przebywając równiny, ucierpieliby bardzo od upału, tu skwar słońca mniej do-