Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 206 —

— Czy nas słyszysz? — zaczął znów Cort. Jesteśmy cudzoziemcami, których przemocą przyprowadzono do Ngala.
Nie było żadnej odpowiedzi.. Doktór patrzył na nich tak dziwnie, jakby ich nie widział, nie ruszał się przytym wcale.
Huber przystąpił bliżej i nie zważając na szacunek przynależny władcy, wstrząsnął go silnie za ramię.
Johansen skrzywił się, a potym pokazał język.
— Czy on zwarjował? — zapytał Cort.
— Niestety tak — odpowiedział Huber.
W istocie nieszczęśliwy doktór postradał zmysły, oczywiście z chwilą, gdy przybył do wioski Ngala.
A może właśnie utrata zmysłów zjednała mu ten zaszczyt, że został władcą?
U Indjan z dalekiego Zachodu i u dzikich ludów Oceanji głupota jest bardziej czczona, niż mądrość; szaleńcy uważani są u nich za istoty święte i godne poszanowania.
Doktór, jako pozbawiony rozumu, nie zauważył obecności obcych ludzi.
— Nie możemy od niego nic żądać, bo on nas nie rozumie — rzekł Kamis, a te zwierzęta nie pozwolą nam się oddalić.
— Uciekajmy więc — dodał Huber.
— I to w tej chwili, korzystając z ciemności nocy — rzekł Kamis.
— I z dzisiejszego usposobienia mieszkańców.