Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 110 —

mimo poszukiwań, nie powzięto żadnej wiadomości o niemieckim doktorze i o jego wiernym służącym.
Jan Cort i Maks Huber domyślali się po części nadzwyczajnych przygód doktora Johansena, który ze swemi ludźmi dotarł do rzeki, znajdującej się w północno-zachodniej stronie lasu Ubangi, następnie odesłał krajowców i z pomocą swojego służącego zbudował prom, na którym przywiózł gotowy materjał. Na tym promie popłynął po nieznanej rzece i zatrzymawszy się w miejscu, gdzie nasi podróżni znajdowali się obecnie, zbudował chatę.
Dotychczas przypuszczenia były zupełnie prawdopodobne, ale co się później stało z doktorem i jego służącym? Dlaczego chata była pusta? Przez jaki przeciąg czasu służyła ona za schronienie dwum śmiałym podróżnym? Czy oddalili się oni dobrowolnie, czy też zostali uprowadzeni przez krajowców? Toć las Ubangi uchodził za niezamieszkały... Może padli ofiarą dzikich zwierząt?... Czy żyli dotychczas?
Dwaj przyjaciele szybko zadawali sobie powyższe pytania, lecz niełatwo było rozjaśnić tego rodzaju tajemnicę.
— Zajrzyjmy do pozostawionego notatnika — rzekł Jan Cort.
— Zapewnie, tak będzie najlepiej — odpowiedział Maks Huber. — W braku innych wyjaśnień, może znajdziemy tam jakie daty...