Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zniknięcie Freda Moora nie wróżyło mu nic dobrego, dlatego uważał za stosowne chwilowo wycofać się z afery, mogącej pociągnąć za sobą przykre następstwa. Wolał czekać w ukryciu na to, coby się stać mogło i wówczas korzystać z okoliczności.
Idąc dalej Dorick i jego towarzysze, weszli do galerji, którą Fred Moor udał się do Pawełka. Grota ta nie miała wyjścia, gdzie zatem podział się Moor? Po kilkunastu krokach, przy świetle pochodni zobaczyli kupę gruzów i spiętrzonych kamieni, tak że trzeba było zatrzymać się. Stanęli niepewni, nie przypuszczając, aby pod temi gruzami mógł leżeć ich towarzysz.
Przerażeni tym wypadkiem niewytłómaczonym, wrócili w milczeniu do pierwszej groty. Lecz tu czekała ich niespodzianka: Nagle spostrzegli dwie postacie: dorosłego mężczyzny i dziecka, stojące u wejścia. Wesoły ogień, który rozpalili, rozpraszał ciemności. Nędznicy poznali obie postacie.
— Chłopiec! — zawołali wszyscy trzej, zdumieni, że widzą tego samego dzieciaka, którego przed półgodziną tak mocno związali i zakneblowali. — Kaw-dier! — szepnęli inni, przejęci strachem i gniewem.
Przez chwilę się zawahali, lecz zaraz wściekłość ich ogarnęła i młodszy Moor oraz Kennedy rzucili się naprzód.